Zachęceni pozytywnymi opiniami na temat campingu Wiking postanowiliśmy, że tam się zatrzymamy i w Dziwnówku właśnie rozpoczniemy nasz niedługi urlop nad Bałtykiem w lipcu 2017 roku.
Nie mieliśmy rezerwacji, postanowiliśmy sprawdzić, czy uda nam się zatrzymać choć na 1 lub dwie noce.
Udało się. Zapewne zawdzięczaliśmy to pogodzie, która mocno dała się we znaki w poprzednich dniach, tak więc na campingu były jeszcze wolne parcele.
Wybraliśmy sobie miejsce i raz dwa rozłożyliśmy naszą przyczepkę.
Jako, że zgłodnieliśmy poszliśmy na obiad. Spróbowaliśmy jedzenia „na miejscu” czyli na terenie campingu w restauracji – tawernie. To był dobry pomysł. Wszystko nam bardzo smakowało, a muzyka „na żywo” w postaci pana świetnie grającego na gitarze akustycznej była przesympatycznym dodatkiem.
Camping Wiking
Mimo nie najlepszej pogody wybraliśmy się nad morze. Wyjście jest bezpośrednio z campingu, co nam odpowiadało, tak jak i fakt, że bramka otwierana jest jedynie przez gości campingowych za pomocą magnetycznej karty.
Do morza jest z campingu blisko. Dziś trochę wieje…
Jako, ze pogoda dziś nie rozpieszcza, nadrabiamy zaległości w spaniu i czytaniu :)
Potem rozglądamy się po terenie campingu.
Camping Wiking choć nie należy do największych campingów, ma chyba wszystko co potrzebne. Jest boisko do siatkówki, stoły do tenisa stołowego, plac zabaw, siłownia na powietrzu. Jest też świetlica z telewizorem w której widziałam same dzieci.
Niezwykle czysto i przyjemnie było w łazienkach i toaletach. Był nawet bidet co nie często się na campingach zdarza.
Zobaczyliśmy też puste parcele, ciekawe czy pod rezerwację?
Następnego dnia trochę się rozjaśniło i przestało padać. Pożyczyliśmy więc dwa rowery z campingu i pojechaliśmy do Międzywodzia. Po drodze sprawdzaliśmy co się dzieje na plaży :) Zaglądaliśmy na plażę w Dziwnowie i Międzywodziu.
Celem naszej wyprawy rowerowej do Międzywodzia było to miejsce .
Smażalnię 2 Rybaków miałam okazje kiedyś odwiedzić wraz ze znajomymi. Bardzo mi się spodobała atmosfera i – świetne jedzenie. Tak więc bardzo chciałam pokazać to miejsce Arturowi. Dotarliśmy na miejsce ok 12.00. Dość wcześnie jak na obiad. Właściciel zaproponował przystawki a do nich bimberek jabłkowy :) potem zjedliśmy doskonałą zupę rybną – ja, świetny gulasz rybny – Artur. Rewelacja :)
Po powrocie skorzystaliśmy w końcu z plaży i morza :)
Wieczorem trochę późno przyszliśmy jeszcze na zachód słońca, załapaliśmy się na końcówkę :)
Rano powoli trzeba było się już pakować. Dobrze, że zaczęliśmy wcześniej, bo zrobił się spory ruch i na nasza parcelę już zaraz byli chętni. Przyjechali z Niemiec -Polacy , którzy tu na tym campingu poznali Niemców i teraz razem wrócili na odpoczynek :) porozmawialiśmy z ludźmi na campingu i okazuje się, że wielu z nich wraca tu od lat. Wcale nas to nie dziwi. Camping zrobił na nas bardzo dobre wrażenie.
Po dwóch dobach na Campingu Wiking pojechaliśmy dalej. Całkiem niedaleko, bo do Rewala. Przedtem jednak zapłaciliśmy 186 złotych. Gotówką. Do bankomatu był kawałek. To jedyne utrudnienie, jakie tu napotkaliśmy. Pożegnaliśmy się z sympatycznymi i pomocnymi pracownikami campingu i ruszyliśmy dalej.
Po krótkim pobycie uznajemy Camping Wiking za jeden z najlepszych w Polsce (z tych na których byliśmy) – chętnie tu kiedyś wrócimy.
Dodaj komentarz