Dolomity. Jedziemy na Tre Cime

Dolomity chciałam zobaczyć już dawno.  Również lago Toblacher było na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Podczas tegorocznej włoskiej wyprawy miałam spełnić niejedno z moich podróżniczych marzeń.

Naszą przygodę z Dolomitami rozpoczynamy w Val Pusteria. Po noclegu spędzonym w kamperze na parkingu przed nieczynnym campingiem Gisser jedziemy na pierwsze spotkanie spotkanie z pięknymi górami :).  Najpierw jedziemy drogą 49 do Toblacher, potem kierujemy się na 51, którą zmierzamy do jeziora Dobbiaco – po niemiecku zwane Toblacher See.  zatrzymujemy się tuż przy jeziorze na płatnym parkingu.

W oddali – już z parkingu – widać góry. Wokół jeziora wyznaczono wiele szlaków. Od razu widać też świetnie przygotowane trasy rowerowe.

Lago di Dobbiaco bardzo nam się podoba. Cicho tu i spokojnie – ale to pewnie za sprawą wczesnej pory :) Jesteśmy tu dość wcześnie rano, więc spokojnie się rozglądamy. Pięknie położone jezioro otoczone górami – bajka :)

Poziom lustra wody jeziora Dobbiaco znajduje się na wysokości 1259 m n.p.m.

Toblacher See było inspiracją dla kompozytora i dyrygenta Gustava Mahlera, który podobno uwielbiał to miejsce. Mieszkał w Toblacher przez kilka lat i tu podobno skomponował swoje najważniejsze utwory.

Jest tu też bardzo przyjemny camping. Mając więcej czasu warto tu się zatrzymać, by zajrzeć w piękne Dolomity.

Jedziemy dalej drogą 51, mamy piękne widoki na góry, wzdłuż naszej drogi przebiega trasa dla rowerów. Zatrzymujemy się na chwilę przy następnym jeziorze. To Lago di Landro – po niemiecku zwane Dürrensee.  Położone jest nieco wyżej- poziom lustra wody to 1406m.n.p.m.

Tu też przebiega trasa rowerowa i amatorów 2 kółek nie brakuje.

Następny punkt na naszej trasie to niewielkie jezioro- Lago Antorno , które położone jest na wysokości 1866m.n.p.m. Jest tu bezpłatny parking, więc można zostawić samochód czy kamper i pójść na spacer. Jak widać Dolomity to nie tylko piękne góry, ale również piękne jeziora :)

My zostawiamy sobie tę przyjemność na drogę powrotną, bo oto teraz jedziemy już w górę do parkingu ulokowanego przy schronisku Auronzo. To będzie nasza baza wypadowa aby zobaczyć symbol Dolomitów- Tre Cime di Laveredo. Po drodze zatrzymujemy się przy punkcie poboru opłat za wjazd na górę. Za kampera trzeba zapłacić 45 euro. W tej cenie będziemy mieć nocleg na samej górze- zamierzamy zjechać dopiero jutro rano.

Ruszamy pod górę. Początkowo oczarowana widokami nie zauważam, że droga przed nami kręta i dość wąska, a na niej co chwile kolarze, a także inne pojazdy i nagle przestałam robić zdjęcia cudnej okolicy i kurczowo trzymałam się drzwiczek kampera i nawet zaczęłam obiecywać mojemu Mężowi, że zrobię wszystko, oby tylko mnie dowiózł na górę w jednym kawałku :)  Dowiózł :) Spodobało mu się na tyle, że byliśmy potem jeszcze na niejednej krętej stromej drodze – ale – nie uprzedzajmy faktów :)

Po dojechaniu na parking i ustawieniu się obok innych kamperów miałam problem najpierw aby rozprostować palce dłoni kurczowo trzymającej klamkę drzwi, potem okazało się, że „trochę” trzęsą mi się nogi po tym wjeździe :) A potem zobaczyłam przepiękną okolicę  i szybko doszłam do siebie :)

Na takie widoki liczyłam, na takie widoki czekałam :)

Nasza dzisiejsza trasa, choć krótka – była niezmiernie urozmaicona.

Trasa nr 1 w Dolomitach

Dla nas atrakcje tego dnia się jeszcze nie skończyły. Zaraz wybieramy się na przepiękny widokowo trekking, o którym  w następnym odcinku naszej relacji:  Tre Cime di Laveredo

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *