Jak to się zaczęło? Jak w bajce: dawno, dawno temu w czasach, gdy w Polsce funkcjonował tzw Fundusz Wczasów Pracowniczych wyjeżdżaliśmy z Rodzicami na wczasy nad morze. Co roku do tego samego ośrodka. To nie był camping, ale ogrodzony, pięknie położony w lesie sosnowym Ośrodek Wczasowy, w którym mieszkaliśmy w domkach kempingowych. Zapamiętałam z tego czasu świetną, swobodną, nieskrępowaną zabawę nas – dzieci na terenie ośrodka, obserwowane mecze i turnieje jakie rozgrywali dorośli w piłkę siatkową i tenis stołowy. Dla nas były piłkarzyki, biblioteka, kino , plac zabaw i oczywiście morze. W sumie – fantastyczny czas, gdy odpoczywali i dorośli i dzieci. Oboje mamy za sobą doświadczenia biwakowo- rajdowo- namiotowe, więc i w pierwsze wspólne wakacje po ślubie były oczywiście na campingu :) Międzyzdroje 1991 rok :)
Po kilku następnych latach – – pojechaliśmy z naszymi dziećmi nad polskie morze. Po raz pierwszy pod namiot. Miało być inaczej niż w domu :)
I było. Po drodze – 1 nocleg nad jeziorem i ogromne rozczarowanie nocnym hałasem. Brzęk tłuczonego szkła i przekleństwa dobiegające z „sąsiedztwa” to były pierwsze wrażenia naszych dzieci na campingu. Na szczęście z samego rana pojechaliśmy już nad morze. I tu było znacznie lepiej :)
Wybraliśmy wtedy Władysławowo- Chłapowo. Pole nazywało się Pomarańczowe. Tu rozstawiliśmy namiot, stąd odbyliśmy szereg wycieczek – Jastrzębia Góra, Sopot, Hel. Nam na campingu podobał się widok z klifu na morze i samo morze, dzieciom – animacje, plac zabaw i spanie w namiocie – choć- w nocy bywało wtedy zimno…. :)
W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do Malborka i zatrzymaliśmy się też nad jeziorem Jeziorak. W sumie – udany urlop, wiele wrażeń i nowych miejsc obejrzanych. Taki był początek naszego rodzinnego campingowania.
To miejsce nad jeziorem w drodze nad morze i nasz pierwszy nocleg.
Tu – Artur już „robi za gwiazdę” na Polu Pomarańczowym :) Pamiętam, że śpiewał ” Monika – dziewczyna ratownika” :)
Blisko campingu – po zejściu z klifu – piękne morze i plaża
Tu – nasza córka nie jest do końca przekonana, że „z tego” będzie kolacja :)
Ponieważ „Polak potrafi” – nagle przy drzwiach samochodu pojawił się stół i ławka :) Co za wygody :) Poniżej wspomnienia powojenne na Helu, czyli manewry Oli i Artura oraz wycieczka do Malborka i Sopotu.
Tu już żarty się skończyły.. Bezpieczniej było zabrać towarzystwo z powrotem nad morze, gdzie można było podziwiać wspaniałe budowle z piasku.
Zwiedziliśmy też latarnię morską w Jastrzębiej Górze- Rozewiu a na koniec jeszcze jezioro Jeziorak. Taki był początek. Potem zaczęliśmy jeździć nieco dalej a dziewczynki oczywiście z nami :)
Lata mijają a dla nas nadal to jest najfajniejszy sposób na podróżowanie i zwiedzanie. Cieszymy się, gdy nasze córki – (i nie tylko :) ) – chcą z nami w ten sposób odpoczywać. A wy? Jak zaczynaliście swoją przygodę na campingu?
Dodaj komentarz