Przejazd psim zaprzęgiem w Norwegii to główna atrakcja ferii zimowych w 2018 roku.
Do Norwegii przylatuję samolotem. Artur odbiera mnie z lotniska w Trondheim po 22.00 i ruszamy w kierunku Røros kamperem. To nasza pierwsza wyprawa naszym „Kampusiem” jak nazywam nasz niedawno kupiony kamperek. Przetestujemy go w warunkach norweskiej zimy podczas tego wyjazdu. Jesteśmy ciekawi wszystkiego : jak sprawi się ogrzewanie, jak się będzie nim w ogóle jechało, spało, jadło. Zobaczymy. Tak więc ruszamy. Jedziemy drogą E6. Przynajmniej będzie odśnieżona, jako jedna z głównych dróg w Norwegii :).
Na nocleg zatrzymujemy się w Støren przy czynnej całą dobę stacji benzynowej,co okazuje się bardzo dobrym posunięciem. Rano po śniadaniu i kawie okazuje się, że nie możemy odpalić silnika…. Na szczęście Artur miał ze sobą 150 A prostownik z boosterem, uczynni Norwegowie pomogli nam podjechać pod samą stację aby można było podładować akumulator i można było ruszać w drogę :)
Drogą nr 30 dojeżdżamy do Glamøs nieopodal Røros, gdzie czeka nas niecodzienna przygoda :) Będziemy jechać psimi zaprzęgami :)
Artur wybrał firmę Roros Husky Adventures i wcześniej, telefonicznie i e-mailowo ustalił szczegóły naszej wyprawy. Przejażdżka psimi zaprzęgami ma trwać 2,5 godz. Właściciel psów Torgeir Oren okazuje się profesjonalnym i przesympatycznym przewodnikiem :) Psami zajmuje się od ponad 25 lat. Kiedyś startował w wyścigach zaprzęgów, psy są jego pasją. Obecnie ma ich tyle, że może przyjąć 29 gości na raz. Pomaga mu rodzina i przyjaciele. W swojej ofercie ma przejażdżki 2,5 godzinne, 4 godzinne a nawet kilkudniowe imprezy w których można łączyć psie zaprzęgi , skutery śnieżne i łowienie ryb spod lodu.
Zabiera nas do drewnianej budki, w którym ma przygotowane dla nas ubrania. Wcześniej nieco obawiałam się, czy nie zmarzniemy na saniach, gdyż mróz był kilkunastostopniowy, jednak gdy zobaczyłam czekające kombinezony, ciepłe buty, czapki i rękawice ucieszyłam się bardzo. Ubraliśmy to wszystko na nasze ubrania. Okazało się, że ja będę jechać saniami, które będą prowadzone przez Torgeir’a, Artur natomiast będzie powoził sam psim zaprzęgiem :)
Dostał instrukcje, w tym najważniejszą, aby ani na chwilę nie puścił rączki sań :) Tak naprawdę to Torgeir prowadzi psy głosem, ale Artur rzeczywiście pojedzie osobnym zaprzęgiem.
Ale przygoda! Nasze psy już na nas czekają, więc ruszamy. Ja -wygodnie w saniach, które mają w środku dodatkowy śpiwór i zamykany na suwak pokrowiec. Jedziemy początkowo wśród pól, potem poprzez wzgórza, niewielki las. Jest bajecznie :)
Mróz aż szczypie, ale jestem tak podekscytowana, że mi to nie przeszkadza. W saniach ciepło i wygodnie, ale gdy chcę zrobić zdjęcie i zdejmuję rękawiczki czuję, jak jest przenikliwie zimno.
W pewnym momencie Torgeir zatrzymuje zaprzęgi, wyjmuje skóry reniferów, rozkłada je i zaprasza na poczęstunek :) Jest naprawdę zimno i gorący, słodki sok z czarnej porzeczki z goździkami smakuje wyśmienicie! Do tego słodkie przysmaki i jest super :)
Mogę na chwilę ustawić się po tej stronie sanek. Fajne uczucie :)
Przejazd psim zaprzęgiem w Norwegii to świetna przygoda! więcej szczegółów znajdziecie tutaj: http://www.roroshusky.no/english/index_eng.html
My jedziemy do pobliskiego Røros, tym razem na spotkanie z reniferami :) Spotykamy jednego i nawet możemy go nakarmić. Chrobotek reniferowy to ich przysmak. Latem spacerowaliśmy po kobiercach „chrobotkowych” w Rondane, teraz mogę go podać prawdziwemu reniferowi :)
Magia ! Cieszę się jak dziecko :)
Camper zostaje na parkingu a my wzdłuż drewnianych domów Røros ruszamy na chwilę do miasteczka. Jest bardzo zimno, termometr wskazuje -17 stopni i nasza wizyta jest ograniczona do minimum. Pokonujemy „kłusem” piękne kolorowe uliczki.
Naszą uwagę przykuwa pewna pani, która porusza się za pomocą specjalnych sanek . Zobaczcie sami :)
Zziębnięci wracamy na parking, gdzie czeka kamperek, działające ogrzewanie, gorąca kawa i znów jest ciepło i przyjemnie :)
Kamperek sprawdził się nieźle, ale nie chciałabym przez dłuższy czas podróżować nim po takim mrozie. Prawie cała butla gazu poszła na ogrzewanie i gotowanie w ciągu niespełna dwóch dni. Zdecydowanie poczekam na wiosenne i letnie wyjazdy :) Za nami świetna przygoda i moc wrażeń.
Na koniec koszty. Ile kosztuje przyjemność przejechania się psimi zaprzęgami w Roros Husky Adventures? ? Wyprawa 2,5 godzinna kosztowała nas 1600 koron od osoby.
Dodaj komentarz