Kolejny dzień naszej wyprawy z namiotem po Norwegii. Budzimy się na rano campingu Reed, jest 13 lipca 2016. Na campingu cicho i spokojnie.
Przygotowujemy śniadanie, kawę i powoli zbieramy się do drogi.
Opuszczamy camping i ruszamy E39, potem jedziemy drogą nr 5. Tutaj mamy filmik z fragmentu przejazdu drogą E39 Droga nr 39
a tutaj droga nr 5 zobaczcie fragment drogi :)
Po przejechaniu kilku tuneli biegnących pod górami na drodze nr 5 wyjeżdżamy w piękny, górski, słoneczny krajobraz. Zatrzymujemy się na chwilę i okazuje się, że za naszymi plecami z tyłu samochodu rozciąga się widok na lodowiec! To lodowiec Bøyabreen. Nie mieliśmy pojęcia, że zobaczymy jeszcze inny lodowiec na naszej trasie :)
Korzystamy z okazji i robimy zdjęcia, próbujemy też wody z lodowca.
Zauważamy ciekawostkę w postaci dwukolorowego potoku.To dwa strumienie jeden z wodą z lodowca i drugi – górski płyną obok siebie.
Jedziemy dalej – przeprawiamy się promem relacji Mannheller-Fodnes . To krótka przeprawa, zdążymy pooglądać widoki, zjeść loda i zaraz trzeba wysiadać :).
Nieco dalej w okolicy Laerdal robimy postój na jedzenie.
Potem kierujemy się do drogi FV243; naszym celem jest teraz przejazd górską, widokową śnieżną drogą – Aurlandsvegen. Ta przebiegająca wśród górskich grzbietów droga znajduje się się pomiędzy miejscowościami Laerdal i Aurland leżącymi przy Sognefjordzie – najdłuższym fjordzie świata. Zastanawialiśmy się wcześniej, czy wybrać tę widokową drogę czy tez przejazd najdłuższym tunelem który przebiega w pobliżu z Laerdal i biegnie drogą E16 , ale – rodzinnie zdecydowaliśmy, że jedziemy Aurlandsvegen. Mająca status Narodowego Szlaku Turystycznego droga przed nami :)
„Droga Śnieżna” jest wąska, rzeczywiście niezwykle malownicza. Śniegu jest mniej, niż oczekiwałam w tym miejscu, ale to padające niezwykle często tego roku deszcze mogą być przyczyną mniejszego zalegania pokrywy śnieżnej. Jednak śnieg jest i droga słusznie może być nazywana „śnieżną”. Pogoda nie najlepsza, ale ważne, że nie leje i coś widać.
Wspinamy się więc i po prawie 30 km jesteśmy na wysokości 1300 m n.p.m.
Nieco zjeżdżając dojeżdżamy w końcu do Stegastein – pięknego punktu widokowego – który bardzo chcieliśmy zobaczyć.
Ta słynna platforma widokowa wygląda fantastycznie na tle wspaniałego krajobrazu.
Podziwiamy widok na Aurlandsfjorden i okoliczne góry, ciesząc się, że wyszło słońce . Pogoda dopisała i mamy świetną pamiątkę.
Asia cieszy się, że może zobaczyć miejsce, o którym była mowa na architekturze :).
Zobaczcie jeszcze inne piękne widokowe drogi w Norwegii. Na zdjęciu poniżej zaznaczono je na czerwono:
My tymczasem zjeżdżamy drogą E16 w dół do Aurland i Flam, mijamy znajome nam już statki, które widzieliśmy w Andalsness i nad Geiranger.
Przejeżdżamy przez Gudvangen, potem jedziemy obok słynnej drogi Stalheimskleiva. Siedzę cichutko, jak mysz pod miotłą i nawet nie wspominam Arturowi o tej drodze. Wiem, że jest niezwykła widokowo, ale nie jest przeznaczona dla samochodu, którym właśnie jedziemy …Tak więc może kiedyś, innym razem…zobaczymy.
Na razie E 13 kierujemy się do Oddy. Po drodze przemierzamy kolejne tunele w tym jeden- vallaviktunnelen z podziemnym rondo. Jesteśmy pod wrażeniem.
Przejeżdżamy mostem Hardanger Bridge i dojeżdżamy do miejscowości Kinsarvik.
Samochód, który wcześniej dawał znać, że coś jest nie tak, teraz „świeci jak choinka”. Zatrzymujemy się na stacji Esso. Jest 20.20. Artur diagnozuje samochód, czyta mu błędy i twierdzi, że możemy jechać dalej. Uff! Już myślałam, że rozbijemy namiot przy drodze i tu będziemy nocować. Jedziemy więc dalej wzdłuż Hardangerfjordu, mijamy Tyssedal. Tu będziemy musieli wrócić chcąc wyruszyć na Trolltungę, ale to nie dziś. Na razie wjeżdżamy do Oddy i szukamy campingu. Znajdujemy. Dochodzi godzina 22.00 i wygląda na to, że camping jest prawie pełny – widzimy jak gorączkowo rozbijane są jeszcze namioty w wolnych – ostatnich miejscach. Na recepcji powiedziano nam, że możemy się rozbić gdziekolwiek znajdziemy dla siebie miejsce i szczęśliwi- znajdujemy takie miejsce – pomiędzy stanowiskami dla camperów i przyczep. Rozbijamy nasz namiot, podłączamy się do prądu i idziemy się kąpać. Rozliczać się mamy następnego dnia. Jest ok. Zmęczeni, ale szczęśliwi, że można odpocząć kończymy następny, przepełniony wrażeniami dzień.
Dodaj komentarz