Trolltunga to cel wielu tysięcy turystów, którzy przyjeżdżają do Norwegii a potem pokonują wcale nie najłatwiejszą trasę aby zrobić sobie zdjęcie na wystającym „Języku trolla.”
Dzisiaj Trolltunga będzie celem naszej wyprawy. Jest 15 lipca 2016. Budzimy się rano na campingu Odda. Jeszcze wczoraj cały dzień towarzyszyła nam piękna, słoneczna pogoda po której dziś nie ma już niestety śladu. Jest mokro i niebo jest zasłonięte chmurami. Szkoda, że pogoda nam dziś nie dopisuje, ale i tak postanawiamy ruszać.
Jedziemy najpierw do Tyssedal a potem chcemy dostać się na parking w Skjeggedal w pobliżu punktu startowego na słynny Język Trolla. Niestety wychodzi nam na drogę dziewczyna z informacją, że parking na górze jest już zapełniony i musimy zostawić auto tutaj i czekać na autobus, który zabierze wszystkich chętnych do punktu startowego. Czekamy zatem i po kilkunastu minutach rzeczywiście autobus po nas i po wielu innych turystów przyjeżdża. Teraz trzeba oczywiście kupić bilet (50 koron za osobę) i możemy jechać. Po kilku kilometrach wspinania się wąską drogą pod górę dojeżdżamy na parking Skjeggedal. Mimo marnej pogody ochotników do wejścia nie brakuje.
Jest godzina 9.40 jesteśmy pod schodami dawnej kolejki. Nie będziemy tędy wchodzić, nawet tego mojej rodzinie nie proponuję, uważam to za niebezpieczne.
Robię zdjęcie i ruszamy do początku szlaku. Trolltunga czeka :)
Zaczyna padać. miny mamy nietęgie ale ruszamy.
Początek trasy jest bardzo stromy, kamienisty z dużą ilością błota i to ok 1 kilometra takiego wchodzenia, czasem na czworaka – tu zobaczyliśmy, że niektórzy rezygnują z dalszego wchodzenia i powoli wracają.
My idziemy dalej. Następny odcinek – jakby nieco na zachętę zielony, dużo bardziej „przyjazny” , bo dający wytchnienie po wchodzeniu w górę , ale nadal mokro i sporo błota.
Przygotowano tu drewniane kładki. Idziemy i rozglądamy się dookoła, ale widoczność jest słaba, chmury nisko i jeszcze ten deszczyk…
Dochodzimy do znaku informującego, że 2 km trasy za nami. Przed nami jeszcze 9 km…
Teraz szlak nieco się wznosi, znów towarzyszy nam deszcz i mgła. Za nami zostają zielone, podmokłe łąki. Zaczyna być bardziej skalisto i kamienisto.
Ok godz 12.00 mamy za sobą 4 km. Jeszcze 7. Schowani w kapturach patrzymy pod nogi, widoczność słaba, momentami nie widać nawet czerwonego oznaczenia szlaku. Jednak sytuacja jest dynamiczna i po chwili znów widzimy ludzi przed nami. Śmiejemy się, że wyglądamy z daleka jak grupa uchodźców :)
Niedługo potem osiągamy 5 km wędrówki. Ciągle jeszcze większa część trasy przed nami. Jest 12.30. Teraz mijamy kilka małych bajorek – jeziorek, przy których ktoś rozstawił namiot. Nawet nie zazdrościmy namiotu w tych okolicznościach przyrody. Idziemy dalej.
Mijają kolejne kilometry. Moje buty okazują się nieprzemakalne tylko do poziomu sznurówek :) Dobrze, że mam ciepłe i suche skarpety na zmianę. Zatrzymujemy się.
W otoczeniu pięknej, mokrej trawy (którą uwieczniła Asia :)) zjadamy posiłek, pijemy kawę i herbatę. Ola siedzi tuż nad nami i za nią inne widoki. Jej mina oddaje nasze nastroje. I pomyśleć, że miał to być „spacer dookoła jeziora” :)
W jakiś czas potem ok. 14.30 widzimy miły naszym oczom drogowskaz :) Już tylko 1 km dzieli nas od celu. To dobra wiadomość ! Ciekawe, czy Trolltunga pokaże nam cokolwiek prócz chmur…
Dochodzimy w końcu do miejsca, które przyciąga tu turystów z całego świata. Niewiele widać, ale podchodzimy bliżej.
Widzimy kolejkę ludzi, którzy chcą sobie zrobić zdjęcie na Języku Trolla. Asia ustawia się do kolejki. My zostajemy na górze, aby jej zrobić zdjęcie. Marzniemy cały czas. Zimno potęgowane jest przez wiatr. W końcu przychodzi Asi kolej by znaleźć się samotnie na wystającej skale. My – po drugiej stronie obserwujemy jak nasza córka zbliża się do końca skały a potem… siada na jej brzegu. Bardzo mi się to nie podoba, truchleję na myśl, że może się ześliznąć w przepaść, a ona siedzi macha nogami i kręci filmik :)
Na szczęście nasze dziecko bezpiecznie do nas wraca. Chwilę później chmury nieco ustępują ukazując nam lepsze widoki. Rzeczywiście teraz możemy już stwierdzić, że to piękne miejsce i niesamowita okolica. Robimy jeszcze kilka zdjęć i powoli szykujemy się do powrotu.
Ok 15.30 żegnamy Trolltungę i powoli wracamy. Przed nam długa droga. Chmury tymczasem są wyżej, przedziera się przez nie słońce i naszym oczom ukazują się widoki, które są dla nas zupełnym zaskoczeniem.
Wracamy tą samą drogą, jednak dopiero teraz widać, jak piękny jest to szlak, wspaniałe okoliczne góry i mamy wreszcie widok na niesamowitych kolorów jezioro
Idziemy zachwycając się widokami i czujemy się prawdziwymi szczęściarzami, że możemy to wszystko zobaczyć. Cieszymy się, że możemy to wszystko widzieć razem.
Znów przechodzimy obok namiotu przy dwóch „bajorkach”. Teraz widok mamy jednak zupełnie inny :) Przeglądające się w wodzie niebo i piękne otoczenie gór sprawia, że chce się tu zatrzymać i patrzeć….
Jest już 19.20 Jeszcze musimy zejść w dół. To rzeczywiście będzie całodniowa wyprawa. Ponieważ nasz samochód stoi na oddalonym o kilka km parkingu od punktu startowego na Trolltungę, nie ociągamy się ze schodzeniem :) Chcemy po prostu zdążyć na autobus, który nas tam zawiezie.Jeszcze spoglądamy na jezioro i góry i już koncentrujemy się na bezpiecznym zejściu, bo ślisko i momentami trzeba uważać. Po drodze mijamy ludzi wspinających się – są wśród nich Polacy, którzy pytają czy daleko do Trolltungi. No cóż stąd – daleko, na pocieszenie dodajemy, że za kilkaset metrów zakończy się to podejście i dostaną nieco wytchnienia na szlaku. Mają ze sobą namiot, ale chcą zobaczyć Trolltungę jeszcze dzisiaj, bo jutro ma być podobno jeszcze gorsza pogoda. Życzymy im powodzenia. Jestem ciekawa czy im się udało dotrzeć tej nocy ?.
My – po szczęśliwym zejściu w dół, tylko kilka minut czekamy na autobus i zjeżdżamy nim o godz. 20. 30 do naszego parkingu a potem wracamy na Camping Odda. Jesteśmy zmęczeni, ale szczęśliwi, że byliśmy tu razem. To był niesamowity dzień.
Uwagi po powrocie:
-
Do tej wycieczki należy się przygotować. Trzeba mieć ze sobą odpowiedni zapas wody. Nam zabrakło po kilku pierwszych km i piliśmy wodę ze strumienia :)
-
Dobrze mieć ze sobą ciepły napój i jedzenie
-
Dobre buty to podstawa, pamiętajcie też o skarpetach na zmianę.
-
Jeśli zamierzacie całą wycieczkę odbyć jednego dnia, zacznijcie rano, nie później niż 10.00 startujcie na szlak.
-
Zimą część trasy będzie zapewne oblodzona i bardzo niebezpieczna. Nawet latem pogoda może być tu nieobliczalna. Ubranie przeciwdeszczowe i warstwowe zawsze może się przydać, tak samo jak latarka, czapka, rękawiczki. Widzieliśmy podczas naszego lipcowego wchodzenia wracające osoby z gołymi, fioletowymi od zimna nogami. Nie sugerujcie się porą roku. My doświadczyliśmy diametralnej zmiany pogody w ciągu jednego dnia. krem z filtrem i okulary przeciwsłoneczne też mogą być bardzo potrzebne.
-
Możliwość rozstawienia namiotu na górze i pozostanie w tej okolicy 2-3 dni daje możliwość dokładniejszego zobaczenia tych pięknych terenów.
-
Słynny wystający Język Trolla jest celem tej 11 km wędrówki (w jedną stronę). Nie zapominajcie jednak, że sama wyprawa i cały szlak jest godny Waszej uwagi :)
Dodaj komentarz