Trollstigen i Geiranger to nasze dzisiejsze cele w naszej wyprawie po Norwegii z namiotem w 2016 roku.
Jest poniedziałek rano, 11 lipca, jesteśmy na campingu Andalsnes. Pada deszcz, po wczorajszej pięknej pogodzie nie ma śladu. Camping po wekeendzie jakiś taki wyludniony. Cicho tu teraz i spokojnie. Bez słoneczka otoczenie wygląda nieco inaczej. Nasz namiocik ma się dobrze, my też.
Powoli zbieramy się do wyjazdu. Jeszcze kanapki, kawa, herbata do termosu i w drogę. Dziś kierujemy się na Trollstigen i Geiranger. Widoczność słaba. Jest sporo chmur, pada deszcz, ale jesteśmy przygotowani – mamy super pelerynki przeciwdeszczowe. Jesteśmy już gotowi by wyjechać z campingu a auto nie pali. Kłopot z akumulatorem. Przyczyną może być zamontowane ostatnio nowe, ale nie oryginalne radio, pobierające za dużo prądu, pomimo wyłączonego zapłonu. Tak jest diagnoza Artura, a on wie co mówi.
W końcu po podładowaniu akumulatora prostownikiem ruszamy. Bezpośrednio z campingu Andalsnes jedziemy w stronę Trollstigen. Mijamy Camping Trollstigen i powoli pniemy się pod górę słynnymi serpentynami.
Przed nami jedzie ktoś, kto staje przed każdym zakrętem i jadąc za nim nie mamy wyjścia jak jechać jego tempem. Masakra. Artur jest dzielny i wjeżdżamy na górę. Pada. Trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić. Spacerujemy na górze i robimy zdjęcia. Byliśmy tu 2 lata temu i przy zupełnie innej pogodzie tak to wyglądało :
Teraz jest zupełnie inna sceneria. Też niesamowita. Która Wam się bardziej podoba?
W Norwegii jest takie powiedzenie, że nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednie ubranie. Tak więc na ten dzień ubrałyśmy takie wdzianka :
Pogoda wybitnie nie jest „wspinaczkowa” jest ślisko, a szkoda, bo miałam nadzieję na wycieczkę w górę nad jezioro Bispevatnet. Dziś nie będę ryzykować kontuzji, może innym razem pospaceruję w tym rejonie? Zobaczymy.
Jedziemy więc dalej drogą 63, zatrzymujemy się na chwilę przy Gudbrandsjuvet, gdzie wykonano tarasy widokowe z których można obejrzeć malowniczy przełom rzeki Valldola. Siła rzeki w tym miejscu jest niezwykła. W Norwegii takie miejsca są udostępniane i to nieodpłatnie turystom.Tu robi się wszystko, aby ułatwić dostęp do naturalnych dóbr tego kraju.
Jedziemy dalej w stronę Valldal. Zatrzymujemy się na zakupy i tankowanie. Robię kilka zdjęć, szukamy wskazówki skąd odpływają promy, dowiadujemy się, że trzeba jechać kawałek dalej. I tu pojawia się problem, bo auto znów nie pali… Artur decyduje się kupić nowy akumulator za 1600 koron. To nie był planowany zakup, ale dzięki niemu spokojnie jedziemy dalej.
Dojeżdżamy do miejsca przeprawy promowej i za chwilę – o 18.30 już płyniemy :) Prom do Eidsdal kosztuje nas 148 koron (samochód, 3 osoby dorosłe i niepełnoletnia).
Jedziemy dalej. Zbliżamy się do Geiranger fjord. Pierwszy widok z daleka. Zatrzymujemy się na moment. Zobaczcie ile tras i możliwości w tym miejscu.
My jedziemy dalej w stronę fjordu. Tak jak na Trollstigen trzeba było wjechać pod górę, teraz serpentynami trzeba zjechać w dół do fjordu. Po drodze na platformie widokowej robimy sobie pamiątkowe zdjęcia, podziwiamy widok na słynny fjord Geiranger.
Na jedną noc zatrzymujemy się na Campingu Geiranger. Znajdujemy miejsce, choć na campingu sporo ludzi. Dużo namiotów, ale i przyczep i camperów również.
Płacimy za 1 noc 335 koron. Rozkładamy nasz namiot na wprost identycznego – z turystami z Francji.
Chwilę później zaczyna padać deszcz. Artur z Asią montują płachtę – plandekę nad namiotem i w ten sposób tworzy się zadaszony przedsionek, z którego można popatrzeć na deszcz :) Dziewczynki chowają się do środka namiotu, my – jesteśmy na zewnątrz- gotujemy zupę z soczewicy. Jest chłodno – i- gorąca, sycąca zupa to coś, czego nam było trzeba :)
Ok 22 idziemy jeszcze na spacer. Tuż za campingiem rozpoczynają się schody prowadzące wzdłuż wodospadu, potem pojawiają się platformy widokowe skąd widać Geirangerfjord, camping i – oczywiście wodospad Storsaeterfossen.
Wędrujemy dalej – dochodzimy do Norsk Fjordsenter, robimy kilka zdjęć, powoli wracamy.
Trollstigen i Geiranger to niemal „żelazne” – obowiązkowe punkty do odwiedzenia w Norwegii. Już wiemy dlaczego. Piękno krajobrazów na naszej trasie urzekało co chwilę. W zasadzie można by się zatrzymywać co kilkadziesiąt merów i podziwiać…
Nasza dzisiejsza trasa: Trollstigen – Geiranger tutaj (Jeśli będziecie oglądać tę mapę zimą, gdy droga 63 jest zamknięta , jej przebieg będzie inny od faktycznego podczas naszego letniego przejazdu.)
Dodaj komentarz